Komedia romantyczna w złym tego słowa znaczeniu. Jane Fonda kontra Jennifer Lopez - z tego nic dobrego wyjść nie może i nie wychodzi. A szkoda, bo temat życiowy. Świetnie prezentujący się pod każdym względem amant - ideał piękności i bożyszcze nastolatek - pragnie poślubić jak zwykle niezamożną (bo takie role gra najczęściej Lopez), ale przecudowną dziewczynę. Matka nie chce dopuścić do tego, żeby syn się ożenił - powód? Taki sam jak zwykle. To jedyny synek mamusi! Zaczyna się wojna na ironię, głupie żarty i z założenia ma być śmiesznie. Niestety ten ponad półtora godzinny film jest tak prosty, zagrany jak jakiś tani serial i do tego bez jakiegoś ujmującego zakończenia, że spodobać się może tylko najmniej wymagającym widzom albo fanom Jennifer Lopez, która nie wie jeszcze, że bycie gwiazdą muzyki pop i jednocześnie aktorką to niełatwe zadanie. Nie można być świetnym w obu tych zawodach (no może po za jakimiś wyjątkami). Najwyraźniej publiczności to nie interesuje. Co dziwne recenzje ta komedia dostała nienajgorsze.
Wiem, że ludziom się to podoba.
Na pewno są jednak komedię romantyczne, które podobają się także zwolennikom J.Lo jak i mi, który niecierpi tego filmu, szczególnie murzynki grającej asystentki i służące. Brrrr!